poniedziałek, 30 grudnia 2013

Po Świętach

Były ŚWIĘTA  i się zmyły! mój tato w drugi dzień Świąt miał koronografie - poracha!!! teraz dochodzi do siebie. Ja wciąż się spinninguję, robię treningi łączone. Bieg na chomika, spinning a'la chomik a potem bieg chomiczy czyli wszystko w przestrzeni zamkniętej siłowniowej!!! A efekty.... proszszsz
Druga edycja Zimowych Biegów Górskich w Falenicy... 51:06 Nowa życióweczka na koniec roku jak ta lala!!! Aż się boję myśleć, co będzie w styczniu, jak nie posypie..... będę jeszcze szybsza!!!!

Zaległości Dalszości

21.12.13

Ciekawe, mam nową kartę multisportową iiii chodzę na spinning/indoor cycling - no super sprawa!!! wytop tłuszczu perzedni a do tego nogi mi się takie stalowe robią a wyniki...:
No może nie czasowe, bo w ParkRun moja życiówka to o minutę lepsza jest ale.... byłam trzecią dziewczyną open, do tego to pudłowe miejsce w y d a r ł a m Kasi Pawłowskiej na ostatniej prostej. No finisz zadziwił mnie samą. Biegło mi się od początku ciężko, bolało gardło, było za zimno, za buro, za wietrznie... bleach. Kasia wyprzedziła mnie z kilometr przed metą i dołożyła sporo. Ja zwolniłam, złapałam rytm iiiii, no nie mogłam się zatrzymać, gdy ją wymijałam, też przyśpieszyła ale kontrolowałam sytuację do końca. Nogi miałam podczas biegu jakieś takie usztywnione ale chyba bardzo mocne, skoro końcówka była eksplozją energii...może ten spinning jest przydatny!!!


Dalsze zaległości

Dalsze zaległości są mało ciekawe, mało treningów - brak karty multisportowej - jakiś Park Run bez rewelacji i pierwsza odsłona Biegów Górskich w Falenicy. Bez śniegu przy dość wysokiej temperaturze. Mało efektowna. Jakoś tak do d. pobiegłam raczej szybko ale.... wystartowałam nie ze swoją grupą, nie mierzyłam sobie czasu. W wynikach wyszło ponad 53 minuty... no nie wiem, sam bieg miły - wynik marny...




Bieg Niepodległości 11.11.13

Już następnego dnia po feralnym XC miałam bić swoją życiówkę w moim ulubionym Biegu Niepodległości. Tiaaaaa, ledwo zwlokłam się z łóżka. Bolało tak na prawdę dopiero teraz. Bieg cudowny!!! ludzie, podniosła atmosfera. Tego dnia dałam z siebie wszystko, w miarę napływających endorfin zagłuszających ból, biegłam coraz szybciej. Do życiówki zabrakło mi ponad minutę ale było fantastycznie!!!!


 

Z A L E G Ł O Ś C I

OJ są....
10.11.13

MTB XC Legionowo. Finałowy występ. No i taki był - występ artystyczny z mojej strony przedni. Trasa liczyła sobie trzy okrążenia, całkiem ciężkie każde jedno. Po pierwszym sprułam się jak stary beret. ale byłam nawet bardzo na początku stawki, postanowiłam się napić w pełnym pędzie na płaskim i prostym odcinku trasy...... noga wypięła się z pedała, wpadła w szprychy... hy hy hy...i gleba ale taka konkret, w tym roku takiej jeszcze nie miałam. po zebraniu myśli i sprzętu, dokończyłam dopajanie iiii, pojechałam, lewa ręka krwawiła dość mocno, prawy kciuk wybity... masakra. Dwa pozostałe okrążenia po prostu jakoś przetrwałam.

 Miałam szansę pokonać moją rywalkę z XC ale w poprzednich wyścigach dołożyła mi więcej niż ja jej w tym więc....w generalce Poland Bike XC byłam druga i tak nieźle. Przecież starty w PB miały być tylko treningiem. Za to polubiłam ściganie MTB, przyszły rok będzie jeszcze bardziej rowerowy - obiecuję!!!
Aha, po glebie lewa strona mojego ciała - do renowacji, do tej pory schodzi mi paznokieć, i leczę rany, palce, łokieć, kolano a prawy kciuk wylądował w gipsie...

 
 

środa, 2 października 2013

TV

No i gwiazdom bendem :)
Znaczy, tak trochę. Dwa tygodnie temu cały boży dzień spędziłam na planie programu Bankomat dla telewizji Puls TV. Poznałam przemiłych ludzi.
Na planie okazało się, że mam wziąć w nim udział tak całkiem na poważnie. Osoby organizujące całe przedsięwzięcie utrzymywały WSZYSTKO w tajemnicy. Nikt nic nie wiedział. Podczas ujęcia dowiedziałam się że mam pomóc Markowi - no szok!!! Szybciutko mi założyli kamerkę na głowę (fryzura zrujnowana) i podłączyli mikrofon z kozszmarną saszetką. I się zaczęło. Marek kalamburował, ja nie wiedziałam o co kaman. Pierwszy był prosty, ale go zgadłam, dopiero jak mi powiedział kategorie: filmy polskie. Coś tam machał ale jak zaczął strzelać z pepeszy - wiadomo było, ze chodziło o : Jak rozpętałem...., było ok Potem zaczął nerwowo chodzić i wykonał dziwny ruch ręką a ja nie wiem skąd powiedziałam: Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, niedawno to oglądałam a on pokazał, ze ok??? i w tym momencie z tłumu wyszedł chłopak ubrany w dres i do mnie z tekstem, no właśnie, co mi zrobisz, złap mnie, mam wskazówkę.. i w nogi...!!! Nawet nie pomyślałam, pomknełam za nim, tylko, ze biegłam w balerinkach, które od razu zaczęły spadać... To był super sprint, chłopak mknał jak szczała a ja za nim, a za nami... kamerzyści na skuterze, rolkach i czym tam jeszcze. Uciekacz, to mistrz porkour... pobiegl sobie na podziemny parking i dawaj wydziwiać na barierkach i płotkach takie siupy, że....no żesz ja takich bym nie dała rady powtórzyć. Zdyszałam się jak stara kobyła a za nami ... kamerzyści. On sobie przeskoki i salta robił a ja.... "sprintem" za nim. W końcu go dopadłam ale było mega ciężko. Dał mi kluczyki do samochodu???? musiałam zbiec i szukać auta... chwile to trwało, wciskałam przycisk od alarmu i w końcu odezwał się mój bolid, musiałam go przeparkować a pod nim była koperta. Ni cholery nie moglam jej rozpakować, w końcu się udało ale... wtedy telefon dał ciała, nie mogłam się połączyć z Markiem - no plagi Egipskie jakieś. W końcu się udało, nasz numer to 4 ;), co bło potem napiszę innym razem. Czy tak - efekt naszych zmagań można zobaczyć tu a Całość dziś w Puls tv o 22:30.
A tak wyglądałam jak ni groma nie mogłam sie dodzwonić do Marka
fot by Puls TV


A TU cały drugi odcinek - enjoy!

poniedziałek, 16 września 2013

Moja Lucyna

Mój Lusz przesłodki!!!
Wczoraj podczas XV Zlotu Buldogów Francuskich moja Lucynka wygrała konkurs na najmądrzejszego, najbardziej ogarniętego buldoga zlotu!!!!!
Wyszło z niecacka, jak zwykle. Gdybym wiedziała, że będzie taki konkurs, pewenie byśmy przygotowały jakiś program artystyczny a tak.... czekałam na Anię, bo miało być jakieś losowanie...aż tu nagle ognizatorka Zlotu przez megafon ogłosiła konkurs. Nawet się nie zastanawiałam. Wwystapiłyśmy spontanicznie jako drugie w konkurencji. Lusz, podobnie do mnie była zestresowana i stremowana, wokół mnóstwo ludzi z buldogami. Nie miałam pomysłu co pokazać, tuż przed znalazłam kawałek zmemłamengo patyka, była nadzieja, ze Lusz da głos ;). na początku poprowadziłam ją, żeby ogarneła równaj, obeszła mnie ładnie i usiadła z lewej strony ale wszystko jakby na szpileczkach. Ja też się cała trzęsłam w środku. Szybko zrobiła waruj, potem siad i łapki, w międzyczasie miał byc głos ale szczeknęła dopiero z drugą komendą, bo byłyśmy spięte jak... oj byłyśmy!!!
Konkurencja - młoda i silna!!! Podobały mi się bulwy, które robiły "przewrotkę", nawet nie wiem, jak zachęcić Lusza do takich akrobacji, to w końcu starsza pani.
Sędzią był pan z jakiejś szkółki tresury/wychowania psów. Pochwalił nas, za to, że Lucynka robiła wszystko na zmemłanego patyka a nie na smakołyk. On nie wie, ze moja Luszonia nie cierpi jeść, jest anorektyczką i bulimiczką za to kocha sport, zabawy i ganianie za badylami ;) Był nami zauroczony!!! Ja tam zawsze jestem zauroczona moim Luszkiem mam nadzieję, że jej córcia Pixelot odziedziczyła choć troszkię rozumku po mamie. Na razie siada i waruje, zaczyna miec chęci di dawania głosu ale to wciąż EXPLODUJĄCY WULKAN GALOPUJĄCEJ GŁUPOTY!!!!

sobota, 14 września 2013

Triathlon Warszawski

Jest mi okropnie, maleńka chora, musiałam odpuścić zawody.

Dzięki Tomkowi zrobiłam fajny trening.

Po sezonie jestem ... ponaciągana, poturbowana i ... muszę pobiegać na bieżni. Czuje się super, ciałko ok tylko wciąż brak czasu. Mała w nowym żłobku nie daje rady, inni ludzie, zasady... bakterie ale ogarniemy. Maratonu jesiennego raczej nie rozwalę, ten wiosenny będzie mój!!!

środa, 28 sierpnia 2013

ZŁODZIEJE

No żesz k**wa!!!! Dziś mnie dopadła niemoc potworna ale wszystko zakończyło się happy end'em.
Pojechałam w odwiedziny do Ani na Wolę, na kawkę, po treningu na zakładkę. Śmignęłam light'owo w cywilnych ciuszkach już po kąpieli na shottasie. Weszłam do niej na klatkę i na półpiętrze do rury od gazu przypięłam rower, dla pewności wzięłam przednie koło. Ktoś z rowrerem z brakującym kołem z przodu mógł by na ulicy wzbudzić zainteresowanie.... poszłam na plotki. Za czas jakiś przyszła jej mama, żeby wyprowadzić na spacer jedną z bulw, wróciła i wzięła drugą, bo am się tak z nimi chodzi na raty. Jak wróciła, była bardzo zdenerwowana i mówi:
- Ela jak szłam teraz z psem rower stał, jak wracałam, stoi bez tylnego koła....
Nie napiszę, co mi opadło.... no żesz ......szybka akcja była.... zbiegłam na dół, leży mój shottas ranny, wygląda jak 100 nieszczęść, ktoś dobierał sie i do zapięcia... zbiegłam na dół, przed klatkę, tam jest tylko jedno wyjście z kamienicy. Po prawej wulkanizacja, panowie zwrócili by uwagę na kogoś z kołem od 29 era w garści, nie mięli klientów, więc z nud pili kawkę i obserwowali przechodniów, po prawej stronie w sklepiku starsza pani, również w oczekiwaniu na klientów, powiedziała, że absolutnie nikt taki nie szedł w przeciągu co najmniej godziny, bo ona tu stoi i paczy, no to kita na górę, złapałam telefon i na 112, wiedziałam, że koło jest na klatce, dzwoniąc obleciałam jeszcze górę i dół aż do wejścia do piwnicy, pusto a Panowie Policjanci już w drodze. Byłam zaskoczona, ze zgłoszenie zostało przyjęte błyskawicznie, cóż może to specyfika dzielnicy... W międzyczasie jeszcze poszłam do roweru, jak tam tak błyskawicznie wszystko znika, to kto wie, może i resztę wcięło, tam wymieniłam kilka zdań z Ania, powiedziałam, ze już jadą tak, żeby ew. zainteresowane osoby wiedziały.... aha jak byłam na dole kręcił sie jakiś strasznie zawiany pan, był z pieskiem, mijał się z Ani mama, to ona go spytała, czy czegoś nie widział a on od razu odpalił, ze on niczego nie widział, wiedziałam, że cuś nie tak, podeszłam i spytałam, CZEGO nie widział, zobaczyłam w jego oczach strach.
Przyjechali Panowie Policjanci, dosłownie minęło 5 min!!! opowiedziałam co i jak i prowadziłam ich na klatkę, jak wchodziliśmy, pan od pieska gramolił się po schodach od piwnicy??? ale nic, poszliśmy do roweru a pan od pieska minał nas i poszedł wyżej bacznie nadstawiając uszu..., zeszła Ania i od razu wypaliła, a ten troll gdzie polazł, ja mówię, że do domu na drugie a ona na to, że nie, że poszedł wyżej a nie ma tam nic do załatwienia, bo mieszka na drugim a był już na czwartym.... i rzuciła od razu, że to on.... Policjant przyprowadził go za ucho do domu i tam legitymował,oczywiście wypierał się jak żaba błota... drugi z policjantów "obwąchiwał" kąty i zszedł do piwnicy a tam..... moje tylne koło!!!! Pan od pieska usłyszał, że policja już jedzie i że będą chodzić po mieszkaniach z odwiedzinami (ja tak głośno mówiłam na klatce prxed ich przyjazdem) jak się uciszyło, wyniósł koło z domu i zostawił pod piwnicą, jak wchodziliśmy do bloku, stamtąd szedł....
Głupi ZŁODZIEJ!!! nawet nie wiem, czy ktoś by mu dał na wino za to koło, jeszcze nie ma tylu 29 erów. AAA zciągając koło zgiął mi hak ;/
Czy tak, szkody niewielkie, Pan Policjant opowiedział mi, ze byli na włamaniu, gdzie złodzieje zniszczyli kompletnie drzwi od mieszkania, zrobili tam totalną rozpierduchę a ukradli 15 zł ze skarbonki dziecka i koło od roweru.... KOSZMAR!!!
Czy tak bardzo dziękuję Panom Policjantom, że byli błyskawicznie na miejscu, gdyby nie to.... miała bym problem.

wtorek, 27 sierpnia 2013

PBM Węgrów 2013

Przejechałam całą trasę Mini - a co? ale żeby jakieś fajerwerki? Jeszcze po Siedlcach mam okropny stan zapalny, oprycha mnie morduje. Wiedziałam tylko tyle, że trzeba to "odbębnić" i tak też zrobiłam. Początek trasy, starałam się uwijać, tym bardziej, ze było płasko, głównie szosa, jakieś żwirowe drogi, po 10 km normalnie prąd mi odcięło, nogi nie chciały się kręcić, dopadła niemoc...objechała mnie jakaś dziewczyna z mojego znielubianego V sektora i nie tylko ona, no dno i wodorosty. Dobrze,ze byliśmy w lesie, na niższym tętnie troszki odsapłam, nawet z czego jestem mega dumna przejechałam jak dla mnie dość trudny element, leżący w poprzek drogi, pod skosem pień. Dzikie koleiny w błocie po wyścigach traktorów wolałam pokonać piechotą, było szybciej i się nie okleiłam czarną pacią ;)
Potem już było tylko coraz lepiej. Z całą pewnością błędem było zabranie na trasę do picia tylko coli. Zakleiłam się nią skutecznie. Czy tak, druga połowa trasy, to było łapanie wszystkich możliwych i nadających się do tego celu kół. Przy bufecie minęłam koleżankę, która mnie objechała, wcinała batona dość beztrosko, potem próbowała gonić ale ja siedziałam na bardzo szybkim kółku, na otwartym polu no nie miała szans.
ze dwa km przed metą dojrzałam koleżankę z kategorii, wiedziałam, ze jedzie z IV sektora, czyli, że właśnie jej dokładam coś koło minuty, nie mogłam sobie odmówić, dogoniłam i objechałam na ostatnich metrach stadionu.
Sam start taki sobie, bo moja główna rywalka z kategorii dołozyła mi... ze 4 minuty..... za to AWANSOWAŁAM DO  IV SEKTORA!!!! cel zrealizowany!!! A no i byłam druga w kategorii, i dostałam fajne rękawiczki, które zamieniłam na jeszcze fajniejszy licznik, teraz już będę wiedzieć, gdzie na trasie się znajduję i jakie kosmiczne prędkości rozwijam ;)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Triathlon Siedlecki 2013

Uff, już po. To był super sprint - 400m wody, 10km  MTB i 3km biegu.  Bardzo lubię te zawody, kiedyś (3 lata temu zajęłam tam 3 miejsce. Blisko od Warszawy, fajna atmosfera, sami mili ludzie a do tego MTB ;)
Najpierw startował Tomek w Tri młodzieżowym. Z wody wyszedł drugi i tak też podążył na trasę rowerową, która okazała się być bardzo trudna.

Po rowerze był szósty , na mecie utzrzymał lokatę. Był bardzo niepocieszony, mamy rok na okiełznanie roweru na piaszczystych ścieżkach.

Potem, kompletnie wymęczona psychicznie po zmaganiach młodego na starcie stanęłam ja. Czemu wykończona, ano jak zniknął na kilka ciągnących się w nieskończoność minut w lesie z rowerem, myśli miałam kruczo-czarne. Ktoś mówił, ze "sabotażyści" pozrywali taśmy z trasy. Bałam się, że się zgubił albo wywalił w piachu, może nie może założyć łańcucha albo inna plaga egipska go dopadła.
 Za to doping synek miał pierwsza klasa!!! fot. by Leniwce.pl


Czy tak na starcie moja wola walki była... zerowa, wszystkie dziewczyny wydawały mi się mega-mocne - profesjonalne stroje i takie tam. W ogóle babek na starcie było multum, chyba ze 30 na około 120 staratujących.
W wodzie nie miałam siły ustawić się na dobrej pozycji, przepychali się nowicjusze/nowicjuszki wystartowałam z ... trzeciej linii, pierwsze 100 m to dowolny ratowniczy z dziobem ponad powierzchnią, no inaczej nie mogłam, przede mną zapora z ciał, które nie płynęły szybko, za to skutecznie tamowały drogę. Do pierwszej boi już udało mi się w miarę przebić, po niej płynęłam spokojnie wyprzedzając, przed drugą boją dopłynęłam do WIELKIEGO GOŚCIA, który tak popylał żabą, że grzechem by było tego nie wykorzystać, niestety na boi zatarasował mi jego wirki jakiś...gość, cóż może i dobrze, opłynęłam i goniłam już kraulem do samego brzegu żabkarza. Fajne wyjście z wody, mnóstwo kibiców. Tom miał zadanie, miał mi krzyknąć, którą babką jestem z wody,. Wrzasnął - mamo..szósta. Szósta?????? WTF???? no nic, zobaczymy co będzie w lesie, to moje terytorium!!!
Kiedy wybiegałam z rowerem jeden z organizatorów powiedział, że jestem trzecia (Tom... chyba liczył wszystkich z wydepilowanymi łydkami ;), no to ogień!!! na agrafce zobaczyłam pierwszą rywalkę-pływaczkę. Dopadłam ją po jakimś kilometrze, połknęłam i dalej w piach. Trasa łatwa ale wolna, piaskownica z elementami leśnymi.

Po 3 km dojrzałam prowadzącą Olę, dość szybko byłam tuż za nią i nagle.... kuuuurka KAPEĆ z tyłu. Jechałam kilkaset metrów za nią na feldze, mijali mnie kolejni zawodnicy, no doopa. Dwóch spytałam, czy by nie pożyczyli roweru, jeden chciał zamieniać koło ale miał 26", drugi mnie obśmiał (na mecie był z ...30), tłumaczyłam, że na nawrotce jest rower Tomka, tylko, że ja druga, ze pierwszą gonię....i nagle jak spod ziemi pojawił się BARTEK, mistrz. Od razu z daleka krzyknął - Ela - bierz mój!!!, myślałam, że się pobeczę ze szczęścia. Przestawił trochę siodełko, wszystko w nerwach, jak wsiadłam, okazało się, że krzywo ale co tam - leceeee. Miał zupełnie inne pedały ale buty mi się wpięły, nawet nie myślałam o tym, co będzie jak się nie wypną ;) po prostu grzałam. W połowie drugiego kółka dopadłam Olę i objechałam na piachu. Na rowerze Bartka było mi znacznie trudniej, mój po takiej nawierzchni idzie jak traktor, ten się kopał, trzeba było go traktować z wyczuciem. Myślałam, że Ola trzyma się za mną i zaraz na biegu zrobi to co zwykle ;) ale była sporo za mną a ja.... dałam ciała, chciało mi się pić, nie mogłam się ogarnąć oberwał mi się numer, zanim zrobiłam cokolwiek, Ola dotarła do strefy, zostawiła rower i pomknęła zanim ja zdążyłam się obejrzeć. Co robić, trzeba gonić.

Pierwsza połówka biegu całkiem przyjemna, wciąż na plecach Oli, która miała mocniejszy początek niż ja. No i lenistwo mnie dopadło i myśli, jesteś druga, plan wykonany, odpuść, jesteś starszą panią, dzieciaki ganiasz. Na zawrotce zimny prysznic, za mną koleżanka Oli - pływaczka. ŁOJ, do roboty, za nią kolejne dziewczyny, wszystkie w oczach mają to samo - chcę być na twoim miejscu, zaraz cię dopadnę! Pocisnęłam. Tak z 400 m do mety byłam już całkiem blisko prowadzącej, ona chyba wtedy zwolniła. Gdy zbliżyłyśmy się do strefy mety, odfrunęła mi niesiona okrzykami dopingujących kibiców, za późno pocisnęłam i chyba nie wierzyłam, że może mi się udać.
Drugie miejsce w tak zacnym gronie na tak fajnej imrpezie - super sprawa. Drugie podium w przeciągu tygodnia ;)



Tu dekoracja w kategorii "Double Wons Women" ;) Sklasyfikowane byłyśmy tylko Ola i ja. Trzeba było startować i walczyć w Habdzinie i w Siedlacach.




Kolega Bartek dostał nagrodę Fair-Play, ode mnie kawałki arbuza na mecie a od Tomka miejscówkę w kolejce do masażu :) Nic więcej nie chciał!!!



Dziś prowadzę 29era do serwisu, zobaczymy, co napsociłam.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Poland Bike w Kozienicach

Pojechałam...
i to całkiem nieźle mimo małej wpadki z rana. Zamiast gaci rowerowych ze sznurka rano zgarnełam gacie zapaśnicze Tomka... Na szczęscie Beatka mnie poratowała i pożyczyła swoje nadwyżkowe:)
startowałam z końca 5 sektora, szybko przesunęłam się na początek jeszcze po płaskim w mieście, taki sprint rowerowy wychodzi mi znacznie lepiej niż sprint pływacki. Wolałam być w czubie, żeby dogonić rywalkę z 4 sektora. To był szybki wyścig. Popełniłam kilka błędów ale nie ze zmeczenia... raz wjechałam do rowu... obok trasy, raz prawie stanęłam w piachu a gośćza mną mnie staranował. Ja stanęłam, bo przede mną tez ktos stanął ale... pana ofukałam a przed metą miło sobie pogawędziliśmy. Z jakieś 500 m przed metą wyprzedziłam dziewczynę, którą dość długo miałam w zasięgu wzroku, chapnęłam ją jak rekin i .... wjechałam na metę jako III OPEN!!!
wyszło wszystko!!! ;)
A tak wyglądam po rekinim chapnięciu rywalki... i jeszcze jakieś chłopy mnie gonią!!







A tak szczęśliwa na mecie!

sobota, 10 sierpnia 2013

Habdzin zdobyty/prawie

Jak było? Fajnie!
Pogoda - moja ulubiona - deszcz.
Habdzin prawie zdobyty, bo byłam druga, to prawie jak czwarta, tyle, ze trochę lepiej ;)

Rano czułam się tak sobie, chciałam, żeby to był trening i do końca pływania a nawet i na rowerze był. ale od początku.
Nie mam pianki, to poracha, trzeba to zmienić!!! z materacem jest po prostu łatwiej!!!
To był sam początek pralki, widziałam mijające mnie opiankowane rywalki, nawet mi się nie chciało szarpać i to był dobry wybór, płynęłam TI wcale nie goniłam, wiedziałam, że dopadnę przynajmniej Lui w strefie. Moc oszczędzona.
Na rower wypadłam tuż za Luizą, musiała się styrać zciąganiem pianki, bo ogarnełam ją z łatwościa na samym początku. Wyglądała kiepsko. Wyścig non drafting - SIŁA!!! na nic peletonowe sztuczki. Na nawrotce widziałam Olę ale do drugiej części dystansu już się tak nie przyłozyłam..., chociaż było z wiatrem i prędkość była... fajna. Niestety przestało padać.
Na sam koniec roweru jakiś.... kolarz stanął w poprzek wejścia do strefy zmian:
Tak fukam na niego:
W strefie, to była chwila:
i poooleciałam:
Do Oli miałam spora strate ale chyba jej początek byl cięższy niż moj, bo mimo treningowych ciapciaków miałam ją ze dwa kilometry w zasięgu wzroku, na drugiej pętli pomaszerowałam przy bufecie, ze dwa km do mety sprawdziłam tyły a tam... Lui. Trzeba było docisnać.
Jestem niewybiegana ale jakoś poszło:
Pudło, przemiła atmosfera. Najfajniejsza nagroda, to bransoletka zrobiona przez córkę Piotra Sz, organizatora.



No i ten WONS, jako, ze dostałam IRON JAM, pasę się nim do przyszłego tygodnia, zeby w Siedlcach była MOC!!!


piątek, 9 sierpnia 2013

Kończę leczenie

To był taki sobie czas, w pracy... i nie tylko. Upały były tak upalne, że o bieganiu mogłam spokojnie zapomnieć. Wieczorami nie miałam możliwości.... no kiepska sprawa. Za to podciągnęłam pływanie i rower. Jutro Habdzin, myślę, że będzie miło. Sami fajni ludzie, będę mieć FUN!!!

piątek, 2 sierpnia 2013

Leczę stopy

No koszmar, mam dziury w stopach, poobcierałam się w minioną niedzielę tak, ze nie sposób robić cokolwiek, w poniedziałek w pracy chodziłam boso... w sekretariacie zastępując koleżankę...Ale nie tracę czasu, oprócz bicykla, moczę się  w wodzie regularnie - jest moc!!!
Może rano zwlokę zwłoki i pobiegnę Park Run, zobaczymy rano jak moje obciery... ;)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Puchar Polski w Triathlonie Rawa Mazowiecka 2013

Miniony Weekend był dla mnie sporym wyzwaniem. Zawody z cyklu Puchar Polski w Triathlonie - Rawa Mazowiecka. Adam startował w sobotę w Duathlonie, walczył jak lew, trochę przeszarżował w upał, wywalczył drugie miejsce w swojej kategorii. My z maleńką i Tomkiem staraliśmy sie przetrwać skwar...Róża zaliczyła pierwsze nurki w akwenie otwartym, dosłownie robi wszystko, żeby zanurkować...;)jest bardzo odważna.
W niedzielę rano w Aquathlonie wystartował Tomek, po pływaniu prowadził, w biegu niestety po bardzo zaciętej walce stracił pozycję lidera i musiał zadowolić się drugim miejscem.
O 12 startowałam ja. Puchar Polski w Triathlonie, spasiony dystans olimpijski. 1500 (1800) m pływania w 34 minuty, 43 km roweru w 1:19:00, ponad 32 km/h!!!!! bez specjalnego wożenia się a jak już jeśli, to z mocnymi zmianami i żenujący bieg. Tylko, że do biegu zabrakło mi motywacji, organizator postanowił absolutnie nie nagradzać kategorii kobiecych. Harcice były poza moim zasięgiem, przede wszystkim płyneły 5 i więcej mninut szybciej... W sumie ja tez miałam sporo mocy w wodzie ale wiedząc, że nie mo o co walczyć - odpuściłam, dopiero pod koniec pływania nieco przydusiłam rywalki, tak się złożyło, że je widziałam, więc podciągnęłam końcówkę, zeby miec luz w strefie.


Rower był suuuper, było upalnie, sporo górek (jedna taka w mieście kosztowała mnie pół zdrowia), większa część asfaltu ok. Nie wiem tylko jak to się stało, ze rywalki, które mnie doszły na trzecim kółku, które ja zostawiłam... (chyba) uciekając z mocnym gościem na trekkingu, zlądowały przede mną w strefie??? Zjazd do strefy bez oznaczeń, poracha!!!! AAA i nie pozdrawiam "koleżanki", która pod koniec roweru miała ze 3/4 bidonu izo i 1/2 bidonu wody. Mi się wszystko pokończyło. Poprosiłam ją o łyka wody, usłyszałam, ze niestety musi popić żela - połową bidonu???ech...


Do biegu nie założyłam skarpetek i o ile przy 5 km było zadowalająco, to przy nieco ponad 10 było ssstrasznie, obtarłam stopy w ... bardzo wielu miejscach :) Było bardzo upalnie, źle znoszę taka pogodę, oszczędzałam się mając w pamięci wczorajszego Adasia. Cieszę się, ze ukończyłam bez przygód, ponoć była mega kraksa na rowerze, widziałam kilku poszlifowanych panów. No i ten wynik  - ponad 32 km/h ;)




Załegłosci

Haaa zaległości są i to jakieeee ;)
Poprzedni wpis dotyczył zawodów z cyklu Poland Bike Maraton XC Dąbrówka, było ciężko, znaczy ciężkie baty...;)
Za to następnego dnia pojechałam do Długosiodła, zeby zaliczyć kolejny mini maraton Poland Bike i nieco wyrównać rachunki. Trasa była mega piaszczysta, no "lity pioch" sporo osób zrezygnowało z dystansu Mega, bo było bardzo ciężko nawet i na Mini.



Ja poradziłam sobie... nieźle. Trzecie miejsce w kategorii i nowe doświadczenia. Już wiem Who is Who, kogo gonić, żeby punktować na chwałę wielkiego sponsora Świat Rowerów Raleigh Team ;)

Tu błąd techniczny ... iii z boota dajemy ;)

 A tu wiozą się na mnie PANOWIE ;)

sobota, 20 lipca 2013

No i jak było.....


S T R A S Z N I E     ! ! !


Trasa  - WYMAGAJĄCA
Rywalki - BEZLITOSNE
Mrówki - POGRYZŁY

Mam śliczne fotki na FB, i takie:   rany, siniaki, obtarcia, obicia w miejscach.... wielu, że po dzisiejszym dniu z pewnością nie podpiszę się pod zdaniem: "sport to zdrowie"

Na szczęście Pan Zbigniew usadowił się w miejscu, gdzie trasa była "upierdliwa" - udeptane kartoflisko - ale prosta technicznie...
Gdyby, był w lesie, np. w okolicy... mrowisk albo piochów, fotki były by jak zwykle :)

Trasa dzisiejszego wyścigu, to ośmiokilometrowa pętla do pokonania 3 razy. byłam grzeczna i objechałam ja przed startem, miałam za mocno skręcone pedały, buty mi się nie wypinały, najgorzej poobijałam się podczas pierwszej rundy. leżałam 2 razy - koszmar.

Dwa pierwsze okrążenia - spox, trzecie, to poracha, zabrakło sił, łapały skurcze, technicznie same zonki. uwaliłam. Byłam 4 w kat i 6 w generalce. Ponoć dwie pierwsze to harpagany nie z tej bajki (pierwsza to obecna mistrzyni Polski) Nie wiem, chyba dziś bez roweru na tej trasie, była bym szybciej na mecie :)

piątek, 19 lipca 2013

ZŁY TRANSFORMERS


Normalnie jestem jak ten zły transformers, c o d z i e n n i e  śmigam na Shottasie ok 30 - 40 km. Może nie zawsze mam minę jak powyżej ale...
Cóż, jutro zobaczymy czy podołam technicznie. Z tą szeroką kierą może być różnie, nie mieszczę się z nią nawet na ścieżce, wyprzedzając.... jakl będą jakieś wąskie miejsca na trasie będzie trzeba kombinować. Aha jeszcze tylko słówko napiszę o Endo-Srendo, Endomondo to bubel jakich mało. 90% moich treningów przerywa się samoistnie, srendo się wyłącza i już. Nawet już mi się nie chce włączać go ponownie, wolę skupić się na trasie biegowej/rowerowej. Jak już będę miała przyzwoitą szosę, pomyślę poważnie o jakimś PORZĄDNYM urządzeniu pomiarowym. Podoba mi się taki .

czwartek, 18 lipca 2013

Pierwszy dzień.

No cóż, to dziś pierwszy dzień pisana bloga. Sama jestem ciekawa jak to się rozkręci i co w moim blogu będzie. Jak znam życie, to, co mnie w danym momencie kręci najbardziej. Teraz naj...częściej odgniatam sobie tyłek od siodełka więc wcale nawet nie chce mi się pisać o rowerze, wczoraj nawet na wspomnienie bicykla robiło mi się niedobrze. Katuję się na Shotasie przed i po pracy. Zobaczymy jaki efekt będzie w sobotę. Poland Bike Dąbrówka XC czeka!!!