sobota, 8 listopada 2014

Druga Klubowa Mila Trucht Tarchomin

 Dream Team ZABIEGANI PO USZY

fot. by  Paweł Żuk



Ale jaka angina? No ok, wczoraj się zaczęła ale dziewczyny z Teamu "Zabiegani po Uszy" zaprosiły mnie do Sztafety już jakiś czas temu. Rano, po przebudzeniu usłyszałam za oknem...szum, no padało... zimny, listopadowy ziąb siąp. To miała być tylko babska drużyna więc motywacja zrobiła swoje!!!
Co by nieco konkurencję zdeprymować, przyodziałam kolce... i strój pro.. (pomimo gorączki gacie do kolan...) Biegłam w pierwszej zmianie, jakoś tak czułam,że mnie koleżanki ugotują... ;) Rywalki sobie mnie dobrze obejrzały przed startem ;)... biegnie się głową, moje tempo na starcie było adekwatne do stroju...
fot. by Marcin Roszkowski.


A potem mogłam robić to, co chciałam, na nawrotce wiedziałam, że trzeba cisnąć ale bez przesady, buciki skutecznie odstraszyły konkurencję.
Zmiana była meeegaaaa:
 fot. by Marcin Roszkowski.

Reszta Drużyny Zabieganych po Uszy po prostu darła darń mimo braku kolców!!!
WYGRAŁYŚMY klasyfikację generalną płci pięknej, Ania na FB, mi napisała, że ogarnęłyśmy Best Of Sex...Noooooo...


wtorek, 14 października 2014

12.10.2014 - Zabrze - Krajowa Wystawa Psów Rasowych

 

Wcale miałam nie jechać ale jako, że tydzień temu wszystko przebiegło bardzo pomyślnie, do tego trafił się transport do Zabrza, zabrałam trzy Skrzaty, żeby sobie futra przewietrzyły. Foch (Dynio) tego dnia czuł się fenomenalnie, mistrz rimgu i okolic... świetnie pracował:

Wygrał ;)
Potem do boju ruszył Pixelot, ogarneła temat błyskawicznie...


Wygrała ;)
Na koniec, po raz pierwszy na ringu w roli weterana pojawiła się Lucyna ;) Jestem z niej bardzo dumna, starszej pani nie podobało sie na stoliku, za to spacer po ringu i opalanie na słoneczku poprawiły Divie humor.



 
fot: "Slice Of Life FCI"

Ogromnie Wam dziękuję za pomoc!!! i bardzo miłą niedzielę spędzoną razem :)


Wyniki z Wystawy:

Nasze wyniki:

12.10.2014 - Zabrze - Krajowa Wystawa Psów Rasowych - Bogusława Szydłowicz-Polańczyk

PSY

### KLASA CHAMPIONÓW ###

Agramers FUNKY LITTLE BEAT - 2
FOCH WODZIREJ ze Skrzatlandu - dosk. 1, CAC

SUKI

### KLASA OTWARTA ###

BELLISSIMA Grybowianka -
COOL CLONE Pontifex Maximus -
LANCIA ze Skrzatlandu - dosk. 1, CAC

### KLASA WETERANÓW ###

MORGAN ze Skrzatlandu - dosk. 1, CAC, Best Veteran



 

Mołdawia 2014



To była cudowna jesienna wyprawa.
Wybraliśmy się do Kiszyniowa na wycieczkę, Dni Wina i cały zestaw Wystaw.
04.09.2014 Moldavian Winner 2014 CACIB-FCI
Moldavian Cup CAC-MD
Crufts Qualifaication
05.09.2014 Wine Cup 2014 CACIB-FCI
National Wine Day Celebration 2014 CAC-MD.

Zdecydowaliśmy się na podróż krajoznawczą ze względu na napiętą sytuację na Ukrainie, nasza droga wiodła przez: Słowację, Węgry, Rumunię aż do Mołdawii.
Sporo czasu za kółkiem ale wrażenia szczególnie z Rumunii - niezapomniane!







Widoki zapierające dech



 
Na parkingu chlew zapierający dech ;)


Taka sobie sarenka, ześlizgnęła się ze zbocza... za nią zjeżdżała na tyłku towarzyszka, po drugiej stronie drogi trawka niczyja.

 
 
Czas na selfie też był, ileż można jechać ;)
 
 

Do Kiszyniowa dotarliśmy późnym wieczorem, nasz przewodnik Ryszard GPS odmówił współpracy... i gdyby nie jeden taki "duszek" Sama nie wiem, jak by było ;)


 
Na szczęście w hotelu było "jakby luxusowo"
 



W sobote prawie cały dzień przesiedzieliśmy w Maldexpo. Bardzo fajnie zorganizowana Wystawa. Obszerne ringi, sporo miejsca. To był dla nas bardzo dobry dzień. Pixie się popisała



 
Pluszka pozamiatała...

 

Do tego drugie miejsce za Grupę Hodowlaną ;)

 
 
Na terenie Maldexpo odbywały się Dni Wina, przez cały dzień degustowano pyszności, napitki a do tego dzikie tańce. Super atmosfera!!!
 


 
W niedzielę było równie przyjemnie, wino się lało, do tego niekończące się pasmo sukcesów... Lotus ze Skrzatlandu błysnął!!!
III BOG
 
Wszyscy zadowoleni, czas na relax też był:
 
 

 
 
Szkoda było wracać...
 

 






 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 



sobota, 13 września 2014

Leeeczeeeeeenieeeee, żesz kurka!!!

Mam dość!!!
Aha, dół posta oglądasz na własną odp. Ja za każdym razem podczas zmiany opatrunku ODPADAM - mdłości, poty - no mdleję jak jakaś dzidzia.
Podczas mojego leczenia byłam u PIĘCIU!!! szanownych panów chirurgów. Jakaś doopa blada, każdy mówi co innego! Jeden miszczu w zeszły piątek zdjął mi dren.
Do "wtedy" było fajnie, rana sucha, zrastało się w  "miarę majtek"
Miniony tydzień, to jakaś poracha!!! rana się rozlazła, mogę robić NIC, jeden z magików chirurgów zdjął mi kilka szwów.... żeby się rana rozeszła, bo "zakaził się krwiak" i żeby sobie wypływało.... a w dooopie z nim!!! krwiakiem i chirurgiem z.... lux medu. Teraz, w zależności od tego, co luxmedowy KONOWAŁ  nakaże albo chodzę na zmiany opatrunku codziennie albo robię to sama (wtedy tracę przytomność)
JEST TYLKO GORZEJ!!!)
Od dziś się zawzięłam (uległam promocji) Byłam na dzikich zakupach w APTECE hi hi hi...!!!
Najbardziej frapuje mnie to cuuudo w sreberku na dole fotki. Słyszałam. Biegam w skarpetkach ze sreberkiem, może dzięki wynalazkowi dziura zniknie.
Opończa - takie mam wrażenie, źwaaaa, niech ogarnia martwicę, ropę, zakażonego krwiaka!!! i KONOWAŁÓW Chirurgów. Chociaż oni podczas zmiany opatrunku są ok. Pielęgniarki robią TAKIE miny na widok dziury.... jak by im kto w kieszeń narobił. Ta wczorajsza miała minę słabszą, jak pani "pacjentka" z Piaseczna. Chirurg kończył z nią "procedurę", ja myślałam, że to  "piguła" ale byłam .... pod dużym wpływem keto a ona  TO, co na fotce poniżej, widziała podczas wypisywania ... recepty... Bo Chirurg taki z NFZ ni ma czasu i ogarnia na zakładkę! Jak kończy wypisywać tony papierów poprzedniemu klientowi, następny już jest szykowany na stole do "obrobienia"




Czy tak, zobaczywszy to pacjentka oczy miała w takim wytrzeszczu jak welon teleskop i wczorajsza piguła (była średnio pomocna, nawet moje czoło się tak nie marszczy) unbeliveble !

Mimo wszystko:


 Szynek vel MEXX ze Skrztatlandu, uważa, że będzie cool. To Zwycięzca ŚWIATA, wie, co mówi!!!

Przed zainstalowaniem siateczki że srebrem było:
Stay tuned... sama jestem ciekawa!!!



     






poniedziałek, 8 września 2014

Leczenie

Minął ponad tydzień od wypadku.
Noga... słabo ale do przodu. Dzięki drenowi redona (rurka z flaszką) cała rana pięknie się goiła, wszystkie zbędne płyny zbierały się w butelce. Wyszło tego ze dwie setki.


 
 
W pięteczek Pan Doktor usunął rurę i było pięknie:





aż zaczęły się problemy. leje się z ostatnich dwóch szwów... tych najniżej. Jutro może się przejdę, żeby sprawdził, bo się martwię. Poza tym - wszystko prawie super, mam po drugiej stronie nogi... siniaczka:


 
Dziś za to do pracy podjrchałam Veturilo :) 2 km przekręcone ;)


poniedziałek, 1 września 2014

X Poland Bike Maraton - Piaseczno.

Taki to był WYŚCIG!!!

WARNING!!! dół strony oglądasz na własną odpowiedzialność!!!




Od samego początku, od rana coś mi się dzień nie kleił. W końcu spakowana ruszyłam na Piaseczno. Lekko spóźniona... z nerwem i w korku. W trakcie mozolnego docierania do Zalesia, spostrzegłam, że do torby spakowałam prawie wszystko... dwie pary gaci, skarpetki, buty, ręczniczek (nawet) i zero koszulki.... jakiej kolwiek... Jechałam w sukience... Perspektywa pokonywania w niej trasy... była mało kusząca. Na szczęście dodzwoniłam się do Beatki a ta wirtualnie zorganizowała mi przy odziewek, który czekał na mnie w Biurze Zawodów - Dzięki Michał!!!!
Na trasę miałam ruszyć z 4 sektora!!! Rozmawiałam z Kasią, jakoś niespecjalnie miałam chęć do wyścigów. Od rana bolało mnie gardło. Widziałam, jak na starcie ustawiała się Sława, na samym początku sektora. Oj tam, jest tak bardzo przede mną, że spox i tak pewnie nawet jej nie zobaczę na trasie. Ruszyłam do wyścigu za Kasią. Z rozmowy wynikało, że będzie cisnąć. Siedziałam jej na kole a zzzzz 8 km, czekałam przyczajona, jak się zajedzie. To była błyskotliwa taktyka, bo w końcu tak też się stało. Na jakichś dziurach zobaczyłam, że zmaga się z przełącznikiem od  głównego amorka. Dobrze, że nie mam takiego ustrojstwa. Jadąc po krzakach w pełnym pędzie, trzeba jedną ręką grzebnąć między nogami i do tego na chwilę się tam spojrzeć, żeby dobrze przełączyć. Kaskaderka!
Trasa płaska i mocno szybka, leśne drogi i sporo asfaltu. Łapałam wszystkie koła!!! mijałam kolejne dziewczyny aż tu paczę.... Sława. Jechała prawą stroną mijana przez kolejne pociągi. Ja byłam w jednym z nich, przeleciałam obok niej dość szybko ale to waleczna bestia, pocisnęła i nie odpuszczała przez długi czas, było szybko i bardzo ciasno na dziurawej drodze. Potem szybki kawałek asfaltu. Podczepiłam się pod koło jednego gościa, po jakimś kilometrze, odwrócił się i zażądał zmiany, nie wyglądał dobrze i był zmotywowany (okropnie umordowany), ok pocisnęłam ale asfalt skończył za chwilkę, skręciliśmy w taką dziwną łąkową drogę. To był dwunasty kilometr trasy, byłam 3 open i 1 w kategorii!!!. Mokra trawa z błotem, jechałam tam baaardzo szybko lewą stroną, bo prawa była koszmarnie dziurzasta. a co było dalej.... Kolega, który mi to zrobił, twierdzi, że krzyknął mi lewa (miał całą dziurzastą prawą stronę tylko do swojej dyspozycji..) Ja tego ani nie usłyszałam ani nie byłam w stanie nic zrobić, błoto rzucało na boki, Kolega postanowił ruszyć prawą ale zrobił to zbyt blisko mnie, złapał za kierownicę, pociągnął za sobą. Nasze rowery się szczepiły. Lot był jakiś taki dwuetapowy, już myślałam, że się wyratuję ale kolega powalił się na mnie całym pędem wraz z rowerem przygniatając mnie do mojego. Zablokował mi udo lewej nogi. Na jej drodze sterczał przełącznik od mojej własnej osobistej manetki amortyzatora... Nie czułam rozrywania w locie. Poczułam przeszywający ból, kiedy on i jego rower już leżeli na mnie w trawie. Krzyknęłam: weź rower!, zeskoczył błyskawicznie, ja usiłowałam wstać ale... byłam "przyczepiona" wyrwałam się gwałtownie w panice, usłyszałam dziwny mlask. To rozrywała się moja skóra a spod niej wychlapneło coś żółtego.... reszta została na sterczącej manetce.... pfuj. Zerknęłam na udo - to koniec!!!! z boku miałam taką dziurę w ciele, jakiej jeszcze nie widziałam, no może w telewizji ale nie w realu, i nie u siebie!!!
Wiedziałam, że trzeba uciskać udo (rana była niżej) nie było prawie wcale krwi!!!, może dlatego, że Michał, kolega pociskacz miał plecaczek, to jego paskami obwiązaliśmu udo. Ja miałam telefon ale nie znałam numeru alarmowego do orga, nie było go na tabliczce z numerem startowym albo słabo sprawdzałam. W końcu pomoc została wezwana ale trwało to wieki. Najpierw kontrolnie przyjechał pan Strażak, myślał, że to skaleczenie. Kiedy zobaczył dziurkie, o mało nie puścił pawia, był prze szczęśliwy, że nie chcę, żeby mi tam grzebał jakimiś swoimi opatrunkami. Aha, jeżeli mam być szczera, nie bolało jakoś tak tragicznie... raz mi się tylko zrobiło słabo na chwilkę ale koledzy Michał i Piotrek pomogli mi wziąć nogi do góry i się poprawiło. Potem pojawiła się karetka. Fajny brodaty Pan Ratownik Założył wenflon i podał Ketonal, już było dobrze. Opatrzył dziurkie i do pojazdu. Czułam się super!!! Ratownik żartował z mojej ulicy, mieszkam przy Madalińskiego. Chichrał się, że to ta Chazanowa ulica, pewnie tak jak szpital... ;)




Miałam jedną karetkowa przesiadkę ( uroki NFZ) aż wylądowałam w Piasecznie. Pan Chirurg, był cudowny, od razu zapowiedział, że nie jest jakimś Mengele, dolał mi do żyły Keto ale, jak mi ostrzykiwał ranę znieczuleniem, z bólu zrobiło mi się słabo. Szybciutko podali mi coś jeszcze i pamiętam, że się obudziłam, jak kończył ostatni szew. Nie bolało absolutnie już nic!!! Jeszcze w karetce zadzwoniłam do Woytka. Myślał, że sobie jajka robię... ale kiedy wyszłam z zabiegowego - czekał na mnie!!!! z pomocą!!! No bo weź się teraz przeteleportuj z Piaseczna do Zalesia zanim posprzątają miasteczko Poland Bike...Tam odebrałam zaopiekowany rower, koło do renowacji. Jeszcze raz ogromnie dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli!!! A teraz wyglądam tak:

wtorek, 26 sierpnia 2014

V Memoriał Stanisława Królaka, Warszawa 2014-08-24

1975 KOpen_sMzyk ElżbietaŚwiat Rowerów Raleigh Team06:1806:2506:2006:26


Od samego rana padało i było zimnooo, żal było Luszki spod kołdry wyganiać...
W moim wyścigu startowały dzieciaki w wieku Tomka... ale takie .. PRO i kobitki open. Była Krysia Żyżyńska i Basia Kleczaj z Poland Bike. Dziewczyny przespały start a ja rzuciłam się do pogoni za dzieciakami, nie wiedziałam, kto jest open, kto małoletni... :) Miałam stanowczo za wyskie ciśnienie (w oponach) Trasa śliska po deszczu, na pierwszym zakręcie lekko wcisnęłam hamulec iii zaczęło stawiać bokiem, odpuściłam, bo własnie zaczynał się zjazd Tamką, gdybym przytrzymała - wiadomo, gleba. Nabierałam prędkości a tu... skręt na jakby rądku o 90 stopni w lewo!, można go było pokonać łagodnie prawą stroną po zewnętrznej ale ja postanowiłam skosić pasy i ostro śmignąć wewnątrz, było to o tyle skomplikowane, że wszędzie były krawężniki, wysepki i czort wie, co jeszcze. Wymierzyłam, co do mikrona i lecę a tu nagle jak bomba z prawej strony wpada na mnie Krysia, miała ten sam pomysł, Wcisnęłam manetkę hamulca, oczywiście postawiło mnie bokiem, moje tylne koło podcięło przednie Krysi, ja się zmieściłam a ona wyglebiła na krawężniku. O mało jeszcze nie pofrunęłam na takiej wujowej kosteczce mokrej i śliskiej, udało mi sie przetrwać, ogromny żal z powodu kraksy Krysi.


Pierwszy zjazd Tamką był mocno asekuracyjny, na dole znów 90 stopni w lewo... było ok. Złapałam jakieś koło i doturlałam sie do Bednarskiej.


Brzydki podjazd wyłożony w całości nierówną kostką brukową, dojazd do Krakowskiego Przedmieścia .. na kole i tak dalej, na trzecim kółku dopadła mnie Krysia, była jak strzała! Super, że się pozbierała, to prawdziwa fight'erka! z kilometr utrzymałam jej tempo. Na poniższej fotce gonie dziewczynę, dopadłam ją, do kreski dojechałam na kole a tuż przed końcem rundy wysunęłam się przed nią o szprychę, wiedziałam, że czołówka może być tuż za nami, jak nam zrobią dubla, będzie sie liczyło, to, co było w danym czasie na kresce. (Dzięki Beata za szkolenia.. ;))


Tak też się stało, kiedy kończyłam czwarte kółko, usłyszałam, że jedzie za mną lider, zwolniłam, poczekałam aż mnie objedzie i ... leniuszek, nie musiałam już grzać piątego okrążenia.


Na mecie byłam czwartą dziewczyną, z tym, że dwie pierwsze... to rocznik 2000!!! Krysia też nie dała rady ich dojechać. Wyścig zakończyłam więc na drugiej pozycji w kategorii kobiet Open ;)