Uff, już po. To był super sprint - 400m wody, 10km MTB i 3km biegu. Bardzo lubię te zawody, kiedyś (3 lata temu zajęłam tam 3 miejsce. Blisko od Warszawy, fajna atmosfera, sami mili ludzie a do tego MTB ;)
Najpierw startował Tomek w Tri młodzieżowym. Z wody wyszedł drugi i tak też podążył na trasę rowerową, która okazała się być bardzo trudna.
Po rowerze był szósty , na mecie utzrzymał lokatę. Był bardzo niepocieszony, mamy rok na okiełznanie roweru na piaszczystych ścieżkach.
Potem, kompletnie wymęczona psychicznie po zmaganiach młodego na starcie stanęłam ja. Czemu wykończona, ano jak zniknął na kilka ciągnących się w nieskończoność minut w lesie z rowerem, myśli miałam kruczo-czarne. Ktoś mówił, ze "sabotażyści" pozrywali taśmy z trasy. Bałam się, że się zgubił albo wywalił w piachu, może nie może założyć łańcucha albo inna plaga egipska go dopadła.
Za to doping synek miał pierwsza klasa!!! fot. by Leniwce.pl
Czy tak na starcie moja wola walki była... zerowa, wszystkie dziewczyny wydawały mi się mega-mocne - profesjonalne stroje i takie tam. W ogóle babek na starcie było multum, chyba ze 30 na około 120 staratujących.
W wodzie nie miałam siły ustawić się na dobrej pozycji, przepychali się nowicjusze/nowicjuszki wystartowałam z ... trzeciej linii, pierwsze 100 m to dowolny ratowniczy z dziobem ponad powierzchnią, no inaczej nie mogłam, przede mną zapora z ciał, które nie płynęły szybko, za to skutecznie tamowały drogę. Do pierwszej boi już udało mi się w miarę przebić, po niej płynęłam spokojnie wyprzedzając, przed drugą boją dopłynęłam do WIELKIEGO GOŚCIA, który tak popylał żabą, że grzechem by było tego nie wykorzystać, niestety na boi zatarasował mi jego wirki jakiś...gość, cóż może i dobrze, opłynęłam i goniłam już kraulem do samego brzegu żabkarza. Fajne wyjście z wody, mnóstwo kibiców. Tom miał zadanie, miał mi krzyknąć, którą babką jestem z wody,. Wrzasnął - mamo..szósta. Szósta?????? WTF???? no nic, zobaczymy co będzie w lesie, to moje terytorium!!!
Kiedy wybiegałam z rowerem jeden z organizatorów powiedział, że jestem trzecia (Tom... chyba liczył wszystkich z wydepilowanymi łydkami ;), no to ogień!!! na agrafce zobaczyłam pierwszą rywalkę-pływaczkę. Dopadłam ją po jakimś kilometrze, połknęłam i dalej w piach. Trasa łatwa ale wolna, piaskownica z elementami leśnymi.
Po 3 km dojrzałam prowadzącą Olę, dość szybko byłam tuż za nią i nagle.... kuuuurka KAPEĆ z tyłu. Jechałam kilkaset metrów za nią na feldze, mijali mnie kolejni zawodnicy, no doopa. Dwóch spytałam, czy by nie pożyczyli roweru, jeden chciał zamieniać koło ale miał 26", drugi mnie obśmiał (na mecie był z ...30), tłumaczyłam, że na nawrotce jest rower Tomka, tylko, że ja druga, ze pierwszą gonię....i nagle jak spod ziemi pojawił się BARTEK, mistrz. Od razu z daleka krzyknął - Ela - bierz mój!!!, myślałam, że się pobeczę ze szczęścia. Przestawił trochę siodełko, wszystko w nerwach, jak wsiadłam, okazało się, że krzywo ale co tam - leceeee. Miał zupełnie inne pedały ale buty mi się wpięły, nawet nie myślałam o tym, co będzie jak się nie wypną ;) po prostu grzałam. W połowie drugiego kółka dopadłam Olę i objechałam na piachu. Na rowerze Bartka było mi znacznie trudniej, mój po takiej nawierzchni idzie jak traktor, ten się kopał, trzeba było go traktować z wyczuciem. Myślałam, że Ola trzyma się za mną i zaraz na biegu zrobi to co zwykle ;) ale była sporo za mną a ja.... dałam ciała, chciało mi się pić, nie mogłam się ogarnąć oberwał mi się numer, zanim zrobiłam cokolwiek, Ola dotarła do strefy, zostawiła rower i pomknęła zanim ja zdążyłam się obejrzeć. Co robić, trzeba gonić.
Pierwsza połówka biegu całkiem przyjemna, wciąż na plecach Oli, która miała mocniejszy początek niż ja. No i lenistwo mnie dopadło i myśli, jesteś druga, plan wykonany, odpuść, jesteś starszą panią, dzieciaki ganiasz. Na zawrotce zimny prysznic, za mną koleżanka Oli - pływaczka. ŁOJ, do roboty, za nią kolejne dziewczyny, wszystkie w oczach mają to samo - chcę być na twoim miejscu, zaraz cię dopadnę! Pocisnęłam. Tak z 400 m do mety byłam już całkiem blisko prowadzącej, ona chyba wtedy zwolniła. Gdy zbliżyłyśmy się do strefy mety, odfrunęła mi niesiona okrzykami dopingujących kibiców, za późno pocisnęłam i chyba nie wierzyłam, że może mi się udać.
Drugie miejsce w tak zacnym gronie na tak fajnej imrpezie - super sprawa. Drugie podium w przeciągu tygodnia ;)
Tu dekoracja w kategorii "Double Wons Women" ;) Sklasyfikowane byłyśmy tylko Ola i ja. Trzeba było startować i walczyć w Habdzinie i w Siedlacach.
Kolega Bartek dostał nagrodę Fair-Play, ode mnie kawałki arbuza na mecie a od Tomka miejscówkę w kolejce do masażu :) Nic więcej nie chciał!!!
Dziś prowadzę 29era do serwisu, zobaczymy, co napsociłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz