sobota, 10 sierpnia 2013

Habdzin zdobyty/prawie

Jak było? Fajnie!
Pogoda - moja ulubiona - deszcz.
Habdzin prawie zdobyty, bo byłam druga, to prawie jak czwarta, tyle, ze trochę lepiej ;)

Rano czułam się tak sobie, chciałam, żeby to był trening i do końca pływania a nawet i na rowerze był. ale od początku.
Nie mam pianki, to poracha, trzeba to zmienić!!! z materacem jest po prostu łatwiej!!!
To był sam początek pralki, widziałam mijające mnie opiankowane rywalki, nawet mi się nie chciało szarpać i to był dobry wybór, płynęłam TI wcale nie goniłam, wiedziałam, że dopadnę przynajmniej Lui w strefie. Moc oszczędzona.
Na rower wypadłam tuż za Luizą, musiała się styrać zciąganiem pianki, bo ogarnełam ją z łatwościa na samym początku. Wyglądała kiepsko. Wyścig non drafting - SIŁA!!! na nic peletonowe sztuczki. Na nawrotce widziałam Olę ale do drugiej części dystansu już się tak nie przyłozyłam..., chociaż było z wiatrem i prędkość była... fajna. Niestety przestało padać.
Na sam koniec roweru jakiś.... kolarz stanął w poprzek wejścia do strefy zmian:
Tak fukam na niego:
W strefie, to była chwila:
i poooleciałam:
Do Oli miałam spora strate ale chyba jej początek byl cięższy niż moj, bo mimo treningowych ciapciaków miałam ją ze dwa kilometry w zasięgu wzroku, na drugiej pętli pomaszerowałam przy bufecie, ze dwa km do mety sprawdziłam tyły a tam... Lui. Trzeba było docisnać.
Jestem niewybiegana ale jakoś poszło:
Pudło, przemiła atmosfera. Najfajniejsza nagroda, to bransoletka zrobiona przez córkę Piotra Sz, organizatora.



No i ten WONS, jako, ze dostałam IRON JAM, pasę się nim do przyszłego tygodnia, zeby w Siedlcach była MOC!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz