Na trasę ruszyłam z IV sektora. Tak mi zostało po poprzednim sezonie. Przed startem myślałam, że będę zaczynać z oślego ósmego a tu taka nowina. Chciałam pojechać rozpoznawczo a tu trafiłam na mega ściganie. Obok stanęła Sława, moja rywalka z zeszłego roku... Błysnęła okiem i.... myślałam, że została z tyłu, po starcie mega spin i walka o dobrą pozycję przed wlotem w krzaki, cięłam równo ze 2 km i.... się zaczęło, osłabłam, nie łapałam żadnego koła, tylko sama darłam z mozołem, objechał mnie chyba cały sektor, nawet nie widziałam Sławy, więc nie wiem, kiedy czmychnęła, czy od początku była przede mną, czy obleciała mnie w czasie mojej niemocy ;) Wciąż ktoś mnie wyprzedzał, no koszmar!!! Trasa - przecudowna!!!!! Było wszystko, w sosnowych lasach potężne górki, piachy za zakrętem, rowy z wodą po pas, błotne wciągające grzęzawiska. Najbardziej żałuję, że nie pojechałam dłuższej trasy. Bałam się, ze nie będzie bufetu, nie doczytałam przed startem co gdzie i kiedy, na wyścig miałam tylko jedną butelkę, która była pusta w połowie krótkiego... Jakieś 7 km przed metą minęła mnie Marta, leciała na kole kolegów a ja dalej jak ten osiołek sama. Trening wyszedł super ale mało efektowny, no byłam czwarta w kategorii. Marta dołożyła mi ponad dwie minuty!!! No cóż - pierwsze koty za płoty, Sława chwilowo jest absolutnie nieosiągalna. Obiecałam sobie, że trzeba dorzucić do planu treningowego podjazdy albo więcej spinningu i koniecznie muszę odbudować formę, niech już przestanie fruwać to coś, co mnie uczula!!! Nie przypuszczałam, ze na stare lata będę się zmagać z alergią. No nic - DO BOJU!!! ;)
A po Otwockich borowinach takie nóżki mi się porobiły i dementuję informacje rozpowszechniane na popularnym portalu społecznościowym, jakoby były wchochate!!! Może nieco kosmacze ale nie włochate!!! to błoto się po przylepiało!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz