wtorek, 26 sierpnia 2014

GURU ŁURZYCKIE ŚCIGANIE, Opacz, 23.08.2014 Jazda Indywidualna na czas

Miało być INDYWIDUALNIE...
No jakoś tak wyszło, że nie wszyscy sobie to wzięli do serca ;)
Ja w każdym razie pierwszy raz brałam udział w tego typu imprezie - było SUPER!!!


Cudowne spotkanie z przyjaciółmi z WMT i nie tylko. Od września pływamy!!!



Do boju na 20 kilometrową trasę należało ruszyć z platformy - ciekawe...Sędzia wypuszczał zawodników kolejno w minutowych odstępach.


Przede mną startował chłopak, wiedziałam, ze go nie dojdę ale za mną była koleżanka... trzeba było wiać! Oczywiście źle ustawiłam przerzutki, mój start czasowy absolutnie nie był! Pierwsza połowa trasy szła mi jak po grudzie, siodełko uwierało przeokrutnie, nierówny asfalt dokuczał. 
Na dolocie do zawrotki zobaczyłam coś, co raczej nie powinno mieć miejsca w jeździe indywidualnej na czas. Z naprzeciwka sunął sobie tandem z prędkością wyścigową. Chłopak z pewnego klubu ciągnął na kole koleżankę z klubu tegoż... Następnym razem proponuję koleżance podjechać samochodem, będzie jeszcze szybciej!
Trasa oznaczona doskonale, nie było możliwości, żeby coś poknocić ale talenty były! Nawrotka znajdowała się za górką (stromą, mało przyjemną), tuż przed nią na asfalcie był znaczek ostrzegający, że zaraz będzie nawrotka, ja pojechałam pod tę górkę, do wolontariusza, zakręciłam, tam, gdzie mi wskazał. Wiem, że spora część ścigaczy do wolontariusza nie dotarła.... zawrócili przed górką. Podczas kolejnej edycji chyba było by dobrze postawić tam sędziego, który by spisywał numery.... bo tak, czuję się trochę słabo ;) Jak ogarnę problemy techniczne, wrzucę mój ślad GPS z Endomondo.
Zawróciwszy zobaczyłam goniącą mnie dziewczynę, była koszmarnie blisko, czyli, że mi dokłada!!! Druga połowa dystansu to praca i odrabianie strat. Zadek już tak nie dokuczał, przyzwyczaiłam się do ... nie dogodności i ogień!!! Odcinek nad Wisłą przeleciałam jak wicher, tam ją nieco zgubiłam. Ostatnie 2 km były pod wiatr, który dosłownie zatrzymywał... no męka!!! 500 m przed metą usłyszałam doping kibiców i zawodników, którzy już ukończyli. 500 m to przecież rzut kapciem. Byłam tak zajechana, że to było najdłuższe 500 m w życiu!
Jeżeli chodzi o wynik, to poszło mi koszmarnie:
 
87 ELŻBIETA MZYK 22 ŚWIAT ROWERÓW RALEIGH TEAM K20 00:36:26 średnia prędkość:32,9
Ale raczej nie po wynik tam pojechałam. Indywidualna jazda w tym tempie na cudownej trasie była świetnym treningiem.

Dzięki Filip za pożyczenie kasku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz