wtorek, 26 sierpnia 2014

V Memoriał Stanisława Królaka, Warszawa 2014-08-24

1975 KOpen_sMzyk ElżbietaŚwiat Rowerów Raleigh Team06:1806:2506:2006:26


Od samego rana padało i było zimnooo, żal było Luszki spod kołdry wyganiać...
W moim wyścigu startowały dzieciaki w wieku Tomka... ale takie .. PRO i kobitki open. Była Krysia Żyżyńska i Basia Kleczaj z Poland Bike. Dziewczyny przespały start a ja rzuciłam się do pogoni za dzieciakami, nie wiedziałam, kto jest open, kto małoletni... :) Miałam stanowczo za wyskie ciśnienie (w oponach) Trasa śliska po deszczu, na pierwszym zakręcie lekko wcisnęłam hamulec iii zaczęło stawiać bokiem, odpuściłam, bo własnie zaczynał się zjazd Tamką, gdybym przytrzymała - wiadomo, gleba. Nabierałam prędkości a tu... skręt na jakby rądku o 90 stopni w lewo!, można go było pokonać łagodnie prawą stroną po zewnętrznej ale ja postanowiłam skosić pasy i ostro śmignąć wewnątrz, było to o tyle skomplikowane, że wszędzie były krawężniki, wysepki i czort wie, co jeszcze. Wymierzyłam, co do mikrona i lecę a tu nagle jak bomba z prawej strony wpada na mnie Krysia, miała ten sam pomysł, Wcisnęłam manetkę hamulca, oczywiście postawiło mnie bokiem, moje tylne koło podcięło przednie Krysi, ja się zmieściłam a ona wyglebiła na krawężniku. O mało jeszcze nie pofrunęłam na takiej wujowej kosteczce mokrej i śliskiej, udało mi sie przetrwać, ogromny żal z powodu kraksy Krysi.


Pierwszy zjazd Tamką był mocno asekuracyjny, na dole znów 90 stopni w lewo... było ok. Złapałam jakieś koło i doturlałam sie do Bednarskiej.


Brzydki podjazd wyłożony w całości nierówną kostką brukową, dojazd do Krakowskiego Przedmieścia .. na kole i tak dalej, na trzecim kółku dopadła mnie Krysia, była jak strzała! Super, że się pozbierała, to prawdziwa fight'erka! z kilometr utrzymałam jej tempo. Na poniższej fotce gonie dziewczynę, dopadłam ją, do kreski dojechałam na kole a tuż przed końcem rundy wysunęłam się przed nią o szprychę, wiedziałam, że czołówka może być tuż za nami, jak nam zrobią dubla, będzie sie liczyło, to, co było w danym czasie na kresce. (Dzięki Beata za szkolenia.. ;))


Tak też się stało, kiedy kończyłam czwarte kółko, usłyszałam, że jedzie za mną lider, zwolniłam, poczekałam aż mnie objedzie i ... leniuszek, nie musiałam już grzać piątego okrążenia.


Na mecie byłam czwartą dziewczyną, z tym, że dwie pierwsze... to rocznik 2000!!! Krysia też nie dała rady ich dojechać. Wyścig zakończyłam więc na drugiej pozycji w kategorii kobiet Open ;)

GURU ŁURZYCKIE ŚCIGANIE, Opacz, 23.08.2014 Jazda Indywidualna na czas

Miało być INDYWIDUALNIE...
No jakoś tak wyszło, że nie wszyscy sobie to wzięli do serca ;)
Ja w każdym razie pierwszy raz brałam udział w tego typu imprezie - było SUPER!!!


Cudowne spotkanie z przyjaciółmi z WMT i nie tylko. Od września pływamy!!!



Do boju na 20 kilometrową trasę należało ruszyć z platformy - ciekawe...Sędzia wypuszczał zawodników kolejno w minutowych odstępach.


Przede mną startował chłopak, wiedziałam, ze go nie dojdę ale za mną była koleżanka... trzeba było wiać! Oczywiście źle ustawiłam przerzutki, mój start czasowy absolutnie nie był! Pierwsza połowa trasy szła mi jak po grudzie, siodełko uwierało przeokrutnie, nierówny asfalt dokuczał. 
Na dolocie do zawrotki zobaczyłam coś, co raczej nie powinno mieć miejsca w jeździe indywidualnej na czas. Z naprzeciwka sunął sobie tandem z prędkością wyścigową. Chłopak z pewnego klubu ciągnął na kole koleżankę z klubu tegoż... Następnym razem proponuję koleżance podjechać samochodem, będzie jeszcze szybciej!
Trasa oznaczona doskonale, nie było możliwości, żeby coś poknocić ale talenty były! Nawrotka znajdowała się za górką (stromą, mało przyjemną), tuż przed nią na asfalcie był znaczek ostrzegający, że zaraz będzie nawrotka, ja pojechałam pod tę górkę, do wolontariusza, zakręciłam, tam, gdzie mi wskazał. Wiem, że spora część ścigaczy do wolontariusza nie dotarła.... zawrócili przed górką. Podczas kolejnej edycji chyba było by dobrze postawić tam sędziego, który by spisywał numery.... bo tak, czuję się trochę słabo ;) Jak ogarnę problemy techniczne, wrzucę mój ślad GPS z Endomondo.
Zawróciwszy zobaczyłam goniącą mnie dziewczynę, była koszmarnie blisko, czyli, że mi dokłada!!! Druga połowa dystansu to praca i odrabianie strat. Zadek już tak nie dokuczał, przyzwyczaiłam się do ... nie dogodności i ogień!!! Odcinek nad Wisłą przeleciałam jak wicher, tam ją nieco zgubiłam. Ostatnie 2 km były pod wiatr, który dosłownie zatrzymywał... no męka!!! 500 m przed metą usłyszałam doping kibiców i zawodników, którzy już ukończyli. 500 m to przecież rzut kapciem. Byłam tak zajechana, że to było najdłuższe 500 m w życiu!
Jeżeli chodzi o wynik, to poszło mi koszmarnie:
 
87 ELŻBIETA MZYK 22 ŚWIAT ROWERÓW RALEIGH TEAM K20 00:36:26 średnia prędkość:32,9
Ale raczej nie po wynik tam pojechałam. Indywidualna jazda w tym tempie na cudownej trasie była świetnym treningiem.

Dzięki Filip za pożyczenie kasku!